niedziela, 16 czerwca 2013

Permanent daylight (II)



Blada skóra pleców, kontrastująca z opalonymi ramionami. Tak wyglądam po tych kilkunastu dniach słońca. 


Piękne poranki - śniadania z bazaru, lekkie zawroty głowy od zapachu ryb, serów i świeżych cytrusów. Poranna kawa, bez mleka i cukru. Chwile później odpalam muzykę, każdy dzień przynosi zupełnie inną.


Krótki rękawek faluje na wietrze, kiedy jadę rowerem w stronę Wisły, zobaczyć co dzieje się w centrum wszechświata, czy giełda dalej stoi na swoim miejscu, kto dzisiaj zarobi, a kto straci. 
Bar mleczny oferuje obiad, butelka wody na skarpie w cieniu klonów. Kończę rozdział i ruszam. Zachodzi powoli słońce wracam do mieszkania, zabieram Pawła i idziemy oglądać przejeżdżające pociągi, jak światłami kroją noc. Pod koniec zjadam arbuza, arbuza z bazaru. 

Nawet nocą czuć promienie słońca.


Zbieram kolejne wpisy do dziennika, pojedyncze słowa sklecone na paragonie z biedronki, kolejne zdjęcia tego co mnie spotyka. Nie ma w tym strategii.

niedziela, 9 czerwca 2013

sway (VIII)

Czerwiec zmienia stan skupienia.
Mięso kwaśnieje.
Czerwie zjadają resztki padliny.
Śniegi topnieją, jutro czeka nas powódź.


poniedziałek, 3 czerwca 2013

Permanent daylight

Gra na zwłokę, powracające sny - mimo że dookoła letnia aura, a jednak.
Zawsze jest szkopuł, jakiś drobny element dzięki któremu idylla się rozbija.
Zbieram małe elementy i je fotografuję, składam na nowo to co sam zniszczyłem.
Fragmenty okazują się łączyć w zupełnie inną rzeczywistość.
Swoisty splot hiperrealizmu z powieścią Science Fiction.



poniedziałek, 27 maja 2013

Preludium: Miejsca

Dzisiaj pierwszy wyjazd do miejsc, pierwsza próba szkicu.
Złapania energii kosmicznej, ziemskiego bakcyla.
Ruszamy za niecałe 4 godziny!
Moc będzie z nami.



wtorek, 21 maja 2013

Love, Peace and Koala

Kraków przyniósł nowe (stare i używane) materiały.
Bardzo ładne, bardzo miłe. Postaram się to popsuć po swojemu.
Nowy "projekcik"

Pal Color- Rewind The Way

niedziela, 12 maja 2013

majowy chłopak

Słuchałem sporo nowej muzyki, jadłem słodycze i spacerowałem.


Monument, doniczki, spękany blat, siostra i patyczek.
Mój skromny Kosmos.




Morze, list w butelce, łzy po cebuli i blizna na tyłku.
Majówka na pomorzu.

sobota, 20 kwietnia 2013

Dbam o karmę

Nazywam je po prostu ładnymi, dawno takich nie robiłem.
To spora frajda, znowu cieszyć się z małych rzeczy.
Nie myśleć o całości, końcowym efekcie, zarzynać się bo robisz to po coś.
Robię to tylko i wyłącznie dla zabawy dla poczucia, że teraz mógłbym się uśmiechnąć.
Takie tam najzwyklejsze landszaft, jak placki ziemniaczane bez fajerwerków ale idzie się najeść.
Nie lubię chodzić z pustym żołądkiem.
.

Trzebiatów   -   Warszawa