środa, 24 października 2012

k = lrz / ld

 Ten wyjazd był przypływem i odpływem. Byłem u samego źródła, aby potem upaść przy ujściu.

Kąpiele na stacjach benzynowych, kąpiel w jeziorze, brodzenie po kolana w rzece, picie prosto ze strumienia, 5l butelki wody ze źródełka, codzienny rytuał rozmów o prysznicu.
Woda była moim spoiwem, tematem i najważniejszą rozterką. Przekroczyłem swój Rubicon.

"Vardar to praindoeuropejski hydronim *sword(o)-wori-, znaczący "czarna woda". Grecka nazwa Αξιός, wywodzi się ze starogreckiego – wartościowy, cenny, gdyż w czasach Homera wodę tej rzeki uważano za najczystszą, najpiękniejszą, z wszystkich rzek świata." Ja ją nadal taką widzę, zbiór tego co najczystsze i najpiękniejsze. Prawda jest zupełnie inna, ale ja jej nie szukam.
Szukam śladów.









poniedziałek, 22 października 2012

z wczoraj


Prosta droga na przekór dawnym granicom.
Tuż nad ziemią rozpościera się mleczny płaszcz, mglista narzuta okrywająca pola i ugory.
W oddali majaczą wciąż te same szerokolistne lipy.
Tylko zmieniające się stacje radiowe dają wymiar tej drogi , świadczą o przebytych kilometrach.
Droga powrotna z zatracenia, a właściwie metafizyczna podróż w głąb siebie.
Jedynie ten kawałek plastiku na przedniej szybie ma znamiona realności, prowadzi nas do celu. Dba o to abyśmy się nie zeszli z raz wybranej ścieżki, zabierając przy tym to co najważniejsze. Straceńczą ucieczkę w nieznane, archetypiczne czucie drogi.

Zza zaparowanej szyby z małym symbolem francuskiej myśli technicznej, przyglądam się wsiom zagubionym na płaskiej jak stół połaci ziemi. Spokój niedzielnego poranka, delikatne słońce, mgliste zakręty, powolutku idący do kościoła ludzie. Obaj czujemy, że to na nas działa. Odurzeni ogromem masywów, górskimi  strumieniami, przesytem ludzi i ich ekskrementów, szukamy wentyla. Spokój Słowacji koi.

Moment i czar pryska.
60 gramowy kołtun piór i kości uderza w przednią szybę. Podbija naszą winietę na dalsze serpentyny.
Filigranowy Ikar, ofiara marzeń zmieciona przez prawie tonowego 22-latka.

Mgła opada, na horyzoncie pojawiają się pierwsze miasta.
Dalsza podróż to już tylko odgłosy drogi i szum stacji radiowych.