środa, 26 października 2011

Powrót na koniec

Będąc w Berlinie, nie niszczyłem jedynie organizmu alkoholem etylowym, większości czasu niszczyłem ale mimo to znalazłem czas na wystawę. Kuratorską wystawę Images of Terror w C/O. Super konceptualne spojrzenie na obrazy jak i same zdarzenia które owe zdjęcia przedstawiają.

W tymże C/O strzeliłem sobie w oryginalnej maszynie z lat 60 zdjęcie, ażeby jakoś upamiętnić ten podły wyjazd.


Oksana powiedziała, że trochę przypominam skazańca ze zdjęcia Gardnera. Chyba jej chodzi o stan umysłu.

poniedziałek, 24 października 2011

Obok lepszej Warszawy

Zmieniłem mieszkanie, wraz z tą zmianą przyszły inne, inny komfort, inne życie, inny współlokator. Wszystko zmienia się na gorsze, nawet jesień nie oszczędza. Wrastam w nową szaro-fioletową rzeczywistość.








Totalny regres.

sobota, 22 października 2011

Romans z Europą: Cofnięty początek

Pierwsza była Bruksela, pierwszy zachodni wstrząs jakiego doznałem. Na ulicach francuski, w galerii francuski, a ja z hard slavish accent staram się coś zjeść. Chińczyk był przedni do tego najtańszy browar i tak pokrzepiony ruszyłem na wystawy.
Za dużo już powiedziałem o Bozarze, w tym wypadku słowa nic nie znaczą.

Cudownie było błądzić po uliczkach i cieszyć się czasem sprzędzonym w galerii.
Wiem, że powinienem tam wrócić.







Zdjęcia ułożone według chronologii wydarzeń. Ostatnie zdjęcie to ucieczka Mini Cooperem do Paryża i tak cofamy się do poprzedniego wpisu. Cofam się do przodu.

poniedziałek, 17 października 2011

Romans z Europą: Pari Pari

Pięć dni poszukiwań recepty na zagubienie i barierę językową. Pięć dni które nie przyniosły odpowiedzi. Wielki świat, wielki brud, kicz i różnorodność. To miasto jest słodko-kwaśne jak najdroższy "chińczyk" jakiego zdarzyło mi się jeść.














niedziela, 16 października 2011

Romans z Europą: Berliner romanze

Idąc do tyłu, a właściwie idąc na wspak, pojawia się składka z Berlina (Berlina który był ostatnim przystankiem na mojej drodze). Zapach wódki, szczyn i cebuli (polskiej cebuli). Wszystko wyszło jak zwykle, ale powrót był mimo to pozytywny.